Tym razem bez przydługawych tekstów – poniżej billboard – ostatnie ćwiczenie na zajęciach z Photoshopa – chociaż raz „menszczyzna” pojawił się w reklamie, bo wcześniej prowadzący przynosił same „kobity” na zdjęciach 🙂 A co tam, wrzucam do portfolio – najwięcej czasu zajął retusz… butelki 🙂
Month: Wrzesień 2012
Samsung Galaxy SIII – jednak dla ludzi nie orangutanów :)
Podczas wizyty w jednym z salonów komputerowych wpadła mi w ręce ulotka nowego (choć może już nie tak bardzo) smartfona Samsung Galaxy SIII. Jego reklama kiedyś mignęła mi w telewizji, ale szału nie było. Jednak czekając na swoją kolej, aby porozmawiać ze specem od sprzedaży komputerowych części, z braku innych rozrywek przejrzałam ową ulotkę kilka, jeżeli nie kilkanaście razy.
Wykonanie ulotki oceniam na „szóstkę”: najlepszej jakości papier matowy, nadrukowany tekst, również mat i lśniące zdjęcia Samsunga. Dowiedziałam się z owej ulotki, jak wspaniałe zdjęcia można zrobić za pomocą tego cudu techniki, jak szeroka jest gama akcesoriów jemu dedykowanych oraz czym jest Samsung Apps. Projektanci i copywriterzy przekonywali mnie o „naturalnym pięknie” smartfona, jego „wewnętrznej sile” oraz „czułości na każdy gest” – i tak sobie pomyślałam – Samsung Galaxy – partner idealny, szkoda, że nie zmywa i nie wyniesie śmieci, bo rozważyłabym propozycję matrymonialną.
Ale do rzeczy, okazuje się, że Samsung Galaxy SIII jest telefonem komórkowym klasy smartfon, ale najwidoczniej nie służy do wykonywania staromodnych połączeń głosowych, wysyłania smsów i mmsów, to przecież banał, o którym nie warto się rozpisywać. A może jednak ktoś chciałby używać go także do „dzwonienia”? Czy jest to możliwe? Z ulotki się nie dowiemy, ale dowiemy się, że Samsung Galaxy SIII wyłącza się sam, gdy na niego nie patrzysz – obrażalska „inteligientna” bestia, żąda ciągłej uwagi – „faceci” 🙂
Reasumując, ulotka świetnie wykonana, tekst złożony profesjonalnie, idealnie obrobione i zamieszczone fotografie, jedynie treść nieco marna. Wszystko rekompensuje slogan: Samsung Galaxy SIII: designed for humans (zaprojektowany dla ludzi) – bardzo dobrze, że firma Samsung zdecydowała się wyjaśnić i oświecić tych użytkowników, którzy byli pod takim wrażeniem Samsunga, że pomyśleli, iż został on zaprojektowany dla obcych, delfinów, orangutanów lub myszy (zgodnie z książką Douglasa Adamsa myszy i delfiny to jedne z najinteligentniejszych form życia :P).
Za inspirację do napisania tego tekstu dziękuję Ogrodnikowi Januaremu z Applefobii, który notorycznie pastwi się nad nowinkami Apple, chociaż w zdecydowanie zabawniejszy sposób 🙂
Ewolucja loga Nokia – od ryby do connecting people :)
Niektóre logotypy przechodziły tylko kosmetyczne liftingi na przestrzeni lat, inne zmieniały się całkowicie. Oto szokująca metamorfoza logotypu firmy Nokia 🙂
Firma początkowo produkowała masę papierniczą, kable i galanterię gumową, a nazwa pochodzi od miasteczka Nokia nad rzeką (niespodzianka) Nokianvirta, a nie od „sobola” (dawniej podobno zwanego po fińsku nokia) 🙂
Historie znanych logotypów: BiC
Czy kiedykolwiek zastanawialiście się nad pochodzeniem znanych marek i logotypów? Okazuje się, że kryją się za nimi ciekawe historie.
Weźmy na przykład niezniszczalne i niezatapialne długopisy marki BiC.
Niedawno znalazłam informację, że pierwsze przezroczyste długopisy BiC Cristal (które nadal są sprzedawane) zostały wyprodukowane w 1950 przez francuską firmę założoną przez Marcela Bicha (barona de facto), która w 1953 przyjęła nazwę BiC – od nazwiska właściciela. Logotyp początkowo był nieco inny (białe litery BiC na czerwono-pomarańczowym tle), w 1961 roku powstał obecny logotyp – czarno-żółty z małym uczniem, który zamiast głowy ma kulkę – zakończenie długopisu BiC 🙂
Od momentu pojawienia się „biców” na polskim rynku, Polaków można podzielić na 2 grupy: tych, którzy wolą przezroczyste i tych, którzy wybierają żółte – ja należę do pierwszej grupy, chociaż żółtym „bikiem” nie pogardzę 🙂
Logotypy ulicy – powrót na poznańską ulicę Wrocławską
Poznańska ulica Wrocławska i mieszczące się na niej lokale niezmiennie dostarczają mi tematów do kolejnych wpisów. Dzisiaj dwa logotypy, które znalazły się jeden nad drugim: pub Tafla oraz bar i restauracja Credo. Ciekawe zestawienie, oba logotypy proste, złożone przede wszystkim z typografii, ale jednak diametralnie różne.
Logo restauracji Credo to nic innego, jak zestawienie kilku kolorów, geometrycznych kształtów i dużych liter napisanych czcionką szeryfową, ale jest mi łatwo w takie „credo” uwierzyć. Logotyp jest nowoczesny, przejrzysty, może nie szalony, ale wierzę takiemu wyznaniu wiary. Ponadto logo pasuje do nowoczesnego wystroju wnętrza oraz idealnie komponuje się z layoutem strony internetowej: http://www.restauracjacredo.pl/
Po wieczornym posiłku nie trzeba daleko szukać pubu, aby wytańczyć pochłonięte kalorie. Pub Tafla znajduje się bezpośrednio nad restauracją Credo i zbiera bardzo dobre opinie bywalców. Podobno oferuje fajną muzykę taneczną, dobrą atmosferę, a co najistotniejsze – Ciemną Fortunę. Świetnie, że pub ma tak dobrą renomę, bo logotyp moim skromnym zdaniem jest brzydki, ale kwestie ładny / brzydki zależą od percepcji osobistej. Pozostawiając zatem osąd osobisty, logotyp jest z daleka nieczytelny. Trudno stwierdzić, czy środkowa litera to F, a może P lub kontynuacja początkowego T. Logotyp miał być nowoczesny, o czym świadczy wybór czcionki, jednak obecnie wydaje się nieco przestarzały, pasuje jednak do strony internetowej pubu: http://tafla.com.pl/ oraz kolorystycznie do miejsca, które, mimo wszystko, cieszy się popularnością, a to najważniejsze!
UWAGA! Żaden wpis na moim blogu nie jest sponsorowany!
Moniuszko i jego Halka, czyli Moniuszko w halce
Spacerując ulicami Poznania w lutym 2012 roku, moją uwagę przyciągnął niewielki plakat na jednym ze słupów ogłoszeniowych przy ul. Kościuszki. Mała rzecz, a cieszy – są jeszcze plakaty „z jajem” w tym mieście 🙂 Dziękujemy wynalazcy telefonów komórkowych z aparatem fotograficznym 🙂
Mój udział w konkursie mFestiwal 2012
5 września zakończył się I etap festiwalu reklamy mBanku, mFestiwal 2012. Dzięki pomocy moich głosujących przez Facebooka znajomych, jedna z moich prac dostała się do II etapu, chociaż jest wiele fajniejszych pomysłów, II etap to prawdziwa nobilitacja! Hasła i projekty są mojego autorstwa, zatem nie tylko grafika, ale i copywriting 🙂
Zara kontratakuje, czyli dlaczego Zara nie nazywa się Zorba
Zara, uznawana przez wielu za centrum najnowszych trendów na każdą (prawie) kieszeń, na początku wcale nie miała nosić tej nazwy. Gdy w 1975 roku Amancio Ortega udał się do hiszpańskiego odpowiednika Urzędu Patentowego, aby zastrzec nazwę swojego pierwszego sklepu Zorba (kojarzącej się chyba bardziej z sałatką grecką), okazało się, że nazwa jest już zajęta – pech niesamowity :). Wówczas przemyślny Amancio przez kilka minut bawił się sylabami przed zdumionym, jak można przypuszczać, urzędnikiem, aż ze zbitki liter wyłoniła się ZARA! Eureka!
Z perspektywy czasu zdaje się, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Wyobrażacie sobie, że wszystkie sklepy Zara nazywają się dzisiaj Zorba? Jeżeli tak by się stało, robiąc zakupy w Zorbie oczekiwałabym, że do każdego ubrania dostanę fetę, za większy wydatek – wieniec laurowy, a co godzinę sprzedawcy zbierać się będą, aby zatańczyć ten typowo grecki taniec przy akompaniamencie nagrań puszczanych z głośników.
Zatem dobrze się stało, że Zara nie nazywa się Zorba (moim skromnym zdaniem). Nazwę Zara, skąd inąd imię żeńskie o arabskich korzeniach, cechuje symetria językowa i prostota, co zostało odzwierciedlone w prostym, klasycznym czarno-białym logotypie, który na dobrą sprawę składa się jedynie z 4 wielkich liter napisanych czcionką szeryfową. Podobnie wystrój sklepów można nazwać ascetycznym – duża przestrzeń, kolorystyka: biel, czerń i odcienie szarości (zależnie od sklepu), duże lustra, lśniące, srebrne wieszaki, wnęki imitujące szafę, stoły oraz wieczny brud w przymierzalniach w poznańskim Starym Browarze (niestety, nawet jeżeli nie kupuje się przymierzanych ubrań trudno z Zary w Starym Browarze wyjść z niczym, do mnie zawsze przylgnie jakiś puszysty, kurzowy kot :P).
Zarę cechuje również dbałość o takie detale jak dress code: wszyscy sprzedawcy ubrani są na czarno, bo w końcu to klienci i ubrania się liczą. Co interesujące, w dobie kryzysu Zara nie poszła w ślady innej hiszpańskiej odzieżówki – Mango, nie obniżyła cen, nie wprowadziła nowych reklam, a zaczęła zmieniać aranżację sklepów w najistotniejszych miastach świata (jak Nowy Jork). Wg koncepcji marketingowej marki, sklepy mają stanowić najlepszą reklamę Zary.
http://www.wharton.universia.net/index.cfm?fa=viewArticle&ID=2190
http://www.microsiervos.com/archivo/arte-y-diseno/origen-marcas-conocidas.html
Królewski kebab i meksykańskie sombrero
Z cyklu logotypy ulicy dzisiaj padło na bar King’s Kebab, który otwiera swoje podwoje na skrzyżowaniu ulicy Krakowskiej i Półwiejskiej. Sama nazwa obiecuje królewskie kebaby, przysmak każdego szanującego się polskiego mężczyzny, który potrzebuje dziennej dawki mięsa, aby móc narąbać drewna, jako że, jak donoszą zagraniczne kroniki, w Polsce jest zimno, nie ma elektryczności, a niedźwiedzie polarne zastępują komunikację miejską :).
Nie jest to blog kulinarny, nie aspiruję do miana polskiego Gordona Ramsey’a, więc nie mnie oceniać czy serwowane we wspomnianym barze kebaby obok swojego tureckiego odpowiednika, zwanego swojsko „döner kebap”, stanęły. Jedno jest jednak pewne: kebab kojarzy się z daniem orientalnym, zatem „zapytowuję”: dlaczego z szyldu knajpy z kebabem spogląda na mnie wąsaty Meksykanin w sombrero (chyba że wzrok wciska mi kit :P)? A może coś mi umknęło i kebab jest daniem meksykańskim? No chyba że tureckim zwyczajem serwuje się go nie w bułce, nie w tureckim chlebku, a w sombrero, o czym pamiętają tylko w King’s Kebab.
Zrozumiałabym, gdyby w logotypie pojawił się jakiś król, powiedzmy Zygmunt III Waza, Jan III Sobieski, Stefan Batory, Michał Korybut Wiśniowiecki, co to zmarł z przejedzenia, ale postać wesołego Meksykanina w niczym króla nie przypomina, chyba że ponownie w wyniku ignorancji historii przegapiłam jakiegoś elekcyjnego króla Polski rodem z Meksyku?
Reasumując, nazwa King’s Kebab obiecuje kebab, uśmiechnięty Meksykanin w sombrero – kuchnię meksykańską, zatem jedyną odpowiedzią jest, iż kebab pochodzi z Meksyku lub restauracja serwuje kebab po meksykańsku. Przyznam, że do samego baru nie zajrzałam, jednak dobry logotyp powinien pełnić funkcję informacyjną i zachęcać do odwiedzenia lokalu lub skorzystania z usług firmy. Ten z pewnością przykuł moją uwagę i zaciekawił mnie, ale nie tak, jak powinien… (w załączeniu zdjęcie wykonane aparatem smartfonowym, całe szczęście pani na zdjęciu jest mocno rozmazana 🙂
Ikea Poznań: świetny pomysł, doskonała akcja i graficzna wtopa
Ikea znana jest z doskonale zaplanowanych, przemyślanych, a przede wszystkim kreatywnych kampanii reklamowych. Poznaniacy na początku XXI wieku byli świadkami pamiętnego już protestu „Oddajcie nam naszą Ikeę”, do którego dołączyli się niczego nieświadomi przechodnie. Jak się później okazało, była to kampania zaplanowana przez Leo Burnett Warszawa w związku z budową nowego sklepu Ikea w Poznaniu i przenosinami (a nie likwidacją) Ikei do nowej lokalizacji. Od tej pory kampania ta uchodzi za wzór niestandardowych form promocji.
Warto też przypomnieć powtarzaną niedawno serię reklam „Ikea, Ty tu urządzisz” i kultowe już „Sucho ma ta palma” lub akcję meblowania miejskich wiat na przystankach. Specjaliści od marketingu Ikei prześcigają się w pomysłach, wykorzystując w tym celu aktualne wydarzenia.
Użycie w celach promocyjnych otwarcia poznańskiej trasy tramwajowej w kierunku Franowo (Ikea) było tylko kwestią czasu. Tuż po otwarciu Ikea rozpoczęła akcję „Przyjedź do nas tramwajem!”, ale nie byle jakim tramwajem, tylko kolorowym, urządzonym przez Ikea tramwajem, w którym znalazły się poduszki, firanki, full wypas. Do ikeowskiego darmowego tramwaju nr 16 (trasa zbliżona do poznańskiej 16-stki) typu „Helmut” lub „bunkier” (zwał, jak zwał) przy Kupcu Poznańskim próbowały wejść tłumy – akcja niewątpliwie przypadła mieszkańcom do gustu.
Wszystko zostało doskonale przemyślane, rozkład jazdy tramwaju dostępny jest na stronie Ikea, zdjęcia na portalach niczego sobie, ale… pojawiły się też billboardy!
A na billboardach… graficzna wpadka – renderowany w 3D tramwaj nr 16 wygląda co najmniej podejrzanie! Numer 16 wisi sobie w niebycie nad dachem tramwaju, a krzywizny wydają się mało przekonujące. Kolorowy wąż bardziej przypomina chińskiego smoka , który siłą woli przytrzymuje lewitujący numer w prawie odpowiednim miejscu, niż poznański tramwaj. Ta sama grafika została wykorzystana w animowanych reklamach w sieci (dzisiaj nie mogłam żadnej odnaleźć), tramwaj nadjeżdżał z prawej strony, jego numer natomiast utrzymywał się nad nim, lewitując swobodnie w bezpiecznej odległości. Na dowód graficznej wtopy zdjęcie billboard na rogu ulic Ogrodowej i Półwiejskiej, które wykonałam własnoręcznie.